czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział 9

Rozdział 9

Usiadłam na przeciwko staruszki, obserwując ją uważnie.
-Ai-chan, znasz klan Asakura, prawda ?-zapytała na wstępie, do dalszych wypowiedzi.
-Hai (Tak)-odpowiedziałam, tak jak kultura nakazywała, czułam jakąś więź z tą kobietą.
-Nigdy im nie ufaj, bo to oni zawinili-oznajmiła z powagą staruszka, a ja popatrzyłam na nią jak na idiotkę.
-Zaraz Ci wytłumaczę o co chodzi -mruknęła widząc moją reakcje...


***
-Że gdzie ona jest ?!!!-wydarł się na całe gardło najmłodszy Asakura, na starszyznę jego rodu.
-Musiała iść na górę Osorezan-oznajmiła ze spokojem jego babcia .
-Jak to musiała ?! Nic nie musiała, to WY ją tam wysłaliście! Ona nawet nie jest szamanką, ani medium, nie poradzi sobie tam !!!-wykrzyknął oskarżająco szatyn .
-Przestań zachowywać się jak rozpieszczony bachor!!!-warknęła jego narzeczona i dała mu z jej słynnego sierpowego w twarz .
-Nie wiesz co mówisz Yoh, ona jest bardzo niebezpieczna -powiedział stary Yohmei.
-Niby jest, jest tylko zwykłą dziewczyną, która widzi duchy tak jak szamani !!!
-Pamiętasz tą małą dziewczynkę, co została złożona Bogom ?-zapytała Kino
-Hai -burknął chłopak, patrząc na nią z wyrzutem.
-Ta dziewczyna, to mała Ai, ale ona tego nie pamięta.-mruknął w końcu Mikihisa.
-Ale czemu ona zniknęła ?!
-Ponieważ sama tego chciała -odpowiedziała tym razem Anna. Wiedziała, że skłamała, ale nie chciało by to wyszło jak na razie na jaw, szkoda tylko, że nie wiedziała jak jej kłamstwa idą na nic ....

***
-Seki, a może raczej Enmo. Słuchaj teraz uważnie, może tego nie pamiętasz, ale kiedyś zostałaś złożona w ofierze, wraz ze swoim ojcem. To prawda, że twoja siostra Jura-chan zginęła, ale nie wypadku, tylko została zamordowana. Twoja matka tego nie wytrzymała i popełniła samobójstwo, ale ojciec zginął pogrzebany żywcem, tak jak ty...
-Ale co mają wspólnego z tym Asakurowie ?!-przerwałam jej w pół zdania.
-Jak poczekasz to Ci wytłumaczę. Przez jakiś czas pełniłaś rolę Dziewczyny z piekła, ale jakieś sześć , pięć lat temu Asakurowie Cię złapali. Pragnęli zemsty, bo z wioski Izumo, w której Cię złożono, nie zostało prawie nic... Ludność zginęła przez Ciebie. Zemściłaś się za śmierć bliskich, ale shinigami Cię dopadł i nakazał prowadzić Piekielną Linię. Dopóki ONI Cię nie zabrali, ty mściłaś się za innych, jednak to Asakurowie złożyli z twojego klanu ofiary dla bogów, ale Yoh Asakurze możesz zaufać, bo jedynie on próbował Ci pomóc. Jego matka stała z boku, a reszta odprawiała kulty. Ludność cywilna Cię zakopała, ale wracając do tego co działo się po tym wszystkim ...
Te dwa medium zablokowała te wspomnienia i reszta wmówiła Ci, tą historię. Przez Yohemia zostałaś oddana , tym ludziom co Cię wyszkolili, do zleceń. Młodemu Asakurze wmówili, że sama uciekłaś, a ty zaś żyłaś w strachu i poczuciem winy....
-A kim są Ci ludzie, co mówią to mnie "Pani" lub "Panienka" ?-zapytałam
-Sama ich wybrałaś na pomocników, albowiem to oni pomagają Ci mścić się na innych i to oni obserwują głównie świat ludzi. Ty im pomogłaś i zabrałaś ich dusze z piekła. Są Ci do do śmierci wierni.
-Już pamiętam babciu, ale teraz muszę już iść -mruknęłam przypominając sobie wszystko.
-Enma, zaczekaj! Przygotowałam Ci twój Nagajuban, ktoś zerwał wstążkę
-Arigato (Dziękuje).

***
Pewien szatyn biegł na górę połączenia świata Duchów i Ludzi...
To właśnie on kiedyś mi pomógł, a teraz chce jeszcze raz to uczynić, ale mi pomóc się nie da, już.
Mój los jest przypieczętowany, przez moją zemstę, muszę teraz odpokutować swoje grzechy, inaczej duche moich bliskich będą wiecznie potępione ...



***

Zniszczyłam taki ładny rozdział, a mogło być dobrze jaka ja jestem tępa, ale jak na razie nie usunę, bo mam pomysł na kolejne dwa rozdziały ^^ Zapomniałam wspomnieć, o tym gównianym szablonie, ale zmienię go jak mi się zechce nowy zrobić ... 


środa, 27 listopada 2013

Rozdział 8

Rozdział 8

Z rogu pomieszczenia, wyłoniły się trzy postacie. Dwóch staruszków i jeden mężczyzna w masce.
Z tego co zauważyłam spojrzeli na mnie przelotnym wzrokiem i zaczęli coś między sobą szeptać.
Anna wyszła i ukłoniła się im lekko, a reszta po prostu miło się przywitała, z wyjątkiem mnie, czułam do nich urazę z nieznajomego mi powodu....
-Mistrzu Yohmei Kino-sama i Mikihisa-san. Przyprowadziłam Jigoku Shoujo -powiedziała medium z szacunkiem, dla starszyzny.
-To ona ?!-zapytali nie dowierzając, a ja spojrzałam na nich jak na idiotów. Musiałam wyglądać komicznie, bo  Yoh wybuchł śmiechem i nawet Len lekko się uśmiechnął.
-Yoh-kun kim są Ci ludzie ?-zapytałam podchodząc bliżej Asakury.
-A Seki-kun to jest moja najbliższa rodzina-odpowiedział pokazując mi po kolei , kto jest jego babcią, dziadkiem i ojcem.
Znowu poczułam ten  ból w skroniach i usłyszałam jak moja druga strona przekazała mi wiadomość telepatyczną :
"Uważaj na nich i za wszelką cenę im nie ufaj "...
O co mogło z tym chodzić ?!I tak bym im nie zaufała, mieli strasznie negatywną aurę wokół siebie...
-Jak się nazywasz drogie dziecko ?-zapytała niewidoma staruszka, a ja wzruszyłam lekko ramionami.
-Kultura osobista nakazuje mi odpowiedzieć, a szkoda.... Nazywam się Seki Asai -mruknęłam w odpowiedzi udając, że nie widzę wściekłego wzroku Kyoyamy.
-Jaki cudem?! Myślałem, że będziesz starsza ...  -powiedział zamyślony starzec, a obok niego pojawiły się duszki, a może raczej shikigami liści.
-Anno pójdziesz razem z nią na górę Osorezan do świątyni-oznajmił najstarszy Asakura do swojej byłej uczennicy.
-Hai Yohmei-sama- odpowiedziała dziewczyna, kłaniając lekko głowę.
-Chodź!-wydała mi polecenie. Nie miałam ochoty się jak na razie kłócić  więc poszłam za nią.
Ruszyłyśmy w kierunku północnym, ale ona wyjęła swoje korale po jakiś dwudziestu metrach i nas przeniosła.
Tu była granica między światem duchów, a ludzi. Poczułam dziwne ukucie z sercu, a itako zniknęła mi z pola widzenia.
Ruszyłam więc wzdłuż góry, by dotrzeć do szczytu. Obok mnie przepływała rzeka, ale różniła się od większości jakie widziałam. Ta była szara i jakby brudnawa, ale zarazem czyta. Przerażało mnie to, ale tylko trochę ...
Idąc napotkałam jakiegoś ducha. Byłą nią mała dziewczyna, której z oczy płynęła krew. Miała z podajże siedem na osiem lat...
-Enma Ai ?-zapytała patrząc na mnie ze smutkiem.
-Iie (Nie)-mruknęłam w odpowiedzi i sama zapytałam.
-Kim jesteś ?
-Tobą -opowiedziała, spojrzawszy mi w oczy, przeszedł mi zimny dreszcz po plecach...
-Nie mogę być Tobą, skory Ty jesteś martwa-stwierdziłam bez zastanowienia.
-Nie jestem duchem, lecz obrazem  przeszłości. Naprawdę nie pamiętasz, tego co się stało na tej górze?
-Nie
-Chodź za mną, a zaprowadzę Cię w miejsce, które musisz nać, ze swojego dzieciństwa-podała mi rączkę i prowadziła na szczyt góry.
Ciekawe o co może jej chodzić ?
Po półgodzinie doszłyśmy na miejsce. Szczyt z daleka wydawał się ponury, a tu była mała świątynia, pola kwiatów lycorysów (likorysów), oraz niedaleko był wodospad. Słońce wyglądał tak jakaby miało zaraz zajść , kolejne ukucie w sercu.
Przed świątynią wyszły trzy osoby : Czarnowłosa kobieta w kimonie, jakiś młody chłopak i starzec. Za nimi stała jeszcze dwójka dzieci...
-Panienko wróciłaś ?-zapytali jednocześnie.
-Ja nigdy nie zniknęłam, więc też i nie wróciłam.
-Nie było Cię z nami prawię sześć , czy pięć lat- powiedział starzec wielce zdumiony.
-Nie mogłam opuścić osób, których nie znam-warknęłam
-Jak to nie znasz ?!-zapytała mała dziewczyna, w krótkim, fioletowym kimonie.
-Nie znam was, a przynajmniej sobie nie przypominam.
-Ai-chan wejdź do świątyni -usłyszałam głos jakiejś starszej osoby z środka świątyni. Weszłam przez kotarę, a tam stała staruszka i kręciła, kołowrotek, lub tym coś podobnego.
-Usiądź, a ja Ci wszystko przypomnę -oznajmiła, a ja usiadłam naprzeciwko.
Może to właśnie od niej czegoś się o sobie dowiem... ?




***

Wena wróciła, a ja jestem z siebie dumna. Nie wiem po co to piszę i tak nikt tego nie czyta, więc to nie ma sensu. Ogółem życie nie ma sensu.

Zocha powiedziała, że nie powinnam prowadzić tego bloga, bo nie potrafię , czy ma rację? 

Pewnie tak...


sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 7

Rozdział 7

Obudziłam się wraz ze wschodem słońca. Szatyn miał głowę położoną na moich kolanach, no cóż tak to czasem już jest.
Z tego co pamiętam dzisiaj jedziemy do Izumo, a może raczej Osorezan. Skądś pamiętam tą nazwę, ale nie wiem skąd...
Pogłaskałam Asakurę po głowie i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nie chciałam go jak na razie budzić, niech on przynajmniej się wyśpi. Mi po w nocy śniło się to co zrobiłam wczoraj, biedny człowiek, ale taka była moja powinność.
Wpatrywałam się zamglonym wzrokiem w lustro. Moje długie, czarne włosy, jak zwykle proste, ale teraz wyjątkowo w nieładzie. 
Wory pod czerwonymi oczyma, no pięknie. Ogółem wyglądam jak siedem nieszczęść, ale jak wyglądać gdy się nie wysypiałam przez sześć lat, szkoląc się i mordując. Tak właśnie od tamtego czasu zginęła moja młodsza siostrzyczka, a później rodzice. 
Najgorsze jest to, że dopiero jakiś rok po ich śmierci uświadomiłam sobie, kim jestem i co robię. Najgorszy był ten widok krwi na rękach, a zarazem ekscytujący...
To dziwne uczucie, bać się czegoś i jednocześnie pragnąc tego, kompletnie siebie nie rozumiem  swojej psychiki. 
Nadal nienawidzę tej mrocznej części siebie, ale każdy ją chyba ma... 
Nadal nie do końca rozumiałam, co miała wtedy na myśli mówiąc "Ludzie wyrządzili nam tyle krzywd"?
Nic nie pamiętałam z wyjątkiem poszczególnych scen z tamtego okresu, najgorzej, a zarazem najlepiej kojarzył mi się ogień.
Ten niebezpieczny żywioł, odbierający życie tysiącom, a nawet setką tysięcy ludzi. Te płomienie zabijające i impulsywne, a zarazem piękne, dzikie i ekscytujące.
Nie zauważyłam, nawet kiedy Yoh się obudził, dopóki nie powiadomił mnie o swojej obecności :
-Ohayo, Seki-kun-powiedział z uśmiechem przeciągając się i ziewając. Przetarł zaspane oczy i obdarzył mnie szczerym uśmiechem.
-O już wstałeś-mruknęłam wesoło, przekręcając głowię w jego stronę i odwzajemniając uśmiech. Zszedł mi z kolan i usiadł, patrząc na mnie uważnie, w końcu zapytał:
-Czemu wczoraj zniknęłaś ?-tego się właśnie obawiałam, on będzie chciał znać prawdę. Co mam mu powiedzieć? Może, że zabijam ludzi i się na nich mszczę ?! Znienawidził by mnie, ale w jego sercu też czuję nienawiść. Z tego co widzę, większość nie wie jaki jest mój fach, ale może to i dobrze ?
-Musiałam gdzieś pilnie wyjść-odpowiedziałam, ostrożnie dobierając słowa 
-W środku nocy ?!-krzyknął, budząc przy tym wszystkich mieszkańców posiadłości. W drzwiach pojawiła się blondynka, patrząc na mnie z pod łba.
-Właśnie Seki, może powiesz co robiłaś w nocy ?-zapytała z cwanym uśmiechem na twarzy. Domyśliła już się co, się w nocy działo, ale wolała to usłyszeć na własne uszy.
-Powiedziałam, że musiałam gdzieś pilnie wyjść!-warknęłam, ta medium strasznie mnie irytowała, to nie moja wina, że jestem, kim jestem (to jest bezsensu -,-).
Kyoyama podeszła do mnie wolnym krokiem i szepnęła na ucho :
-Dobrze wiem, że wysyłałaś kogoś do piekła, ale może warto się przyznać, do swojej natury...
-Zamknij się!-wycedziłam przez zęby.
-Dobra, dziewczyny uspokójcie się-powiedział wesoło Asakura, biorąc swoją narzeczoną za rękę i wychodząc z pokoju, ale ta jeszcze na koniec powiedziała.
-Za 10 minut chcę Cię widzieć na dole!
Zamknęli drzwi.... Co ja mam zrobić, nie chcę nikogo okłamywać, ale muszę. No przecież nie powiem, że z jednej strony jestem miła i potulna, a z drugiej zabijam ludzi, wysyłając ich do piekła, albo może, że potrafię zabijać bez skrupułów, kiedy tracę nad sobą panowanie ?!
Szybko wykonałam poranną toaletę i zeszłam na dół, tam już czekał Tao, itako i Asakura, gotowi do wyjścia. 
-Reszta nie idzie-oznajmiła chłodno blondynka, odpowiadając tym samym na moje pytanie, którego jeszcze nie zadałam.
Ruszyłam na nimi, a Anna wyjęła tysiąc osiemdziesiąt korali i przeniosła nas tam gdzie trzeba. Wyglądałam przez chwilę na zmęczoną, ale nikt tego nie zauważył, oprócz mnie. 
Wolnym, krokiem poszliśmy ku jakieś posiadłości, była ogromna, ale negatywna energia była wyraźnie odczuwalna.
Na przywitanie przyszła jakaś czarnowłosa kobieta, popatrzyła na mnie, ale szybko odwróciła wzrok z pośpiechem, przez cały czas unikała mojego spojrzenia. Przywitała się ze wszystkimi, a do Yoh się przytuliła, między nimi była specyficzna więź, pewnie byli ze sobą spokrewnieni.?
-Asai-san to moja Oka-san (matka)-powiedział szatyn, patrząc na mnie z miłym wyrazem twarzy, ale po człowieku wszystkiego można się spodziewać.
Gdy weszliśmy do środka, jakieś świątyni, z ciemności wyłoniły się trzy postacie ....


***

Nie wiem czy pisanie tego ma jakiś sens, bo nikt tego raczej nie czyta, ale chcę założyć kolejnego bloga, więc muszę dotrzeć do Epilogu, bo nie mam obecnie czasy prowadzić tylu blogów na raz,  za dużo zajęć i jeszcze koffana rodzinka T.T




wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 6

Rozdział 6

Oddałam krukowi wiadomość by ją wysłał, spotkałam się twarzą w twarz z osobą, która pragnęła czyjejś śmierci.
Była nią jaką dziewczyna o rudych włosach i czerwonych oczach. 
-Wezwałaś mnie, więc jestem-powiedziałam stojąc na przeciwko niej.
-Jigoku Shoujo?!
-Pragniesz zemsty prawda ?-zapytałam retorycznie
-Hai-odpowiedziała, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Pewnie myślała, że zobaczy kogoś innego, a tu proszę, życie zaskakuje.
-"Nazywam się Seki Asai. Wezwałaś mnie. Weź to. Jeśli naprawdę chcesz zemsty, pociągnij za ten czerwony sznurek. Gdy go zerwiesz zawrzesz ze mną pakt. Ten kto doświadczy zemsty, zostanie odesłany prosto do piekła. Jednak, gdy zemsta się dokona, będziesz zobowiązana zapłacić. Gdy przeklniesz kogoś pojawią się dwa groby. Gdy umrzesz twoja dusza zostanie strącona do piekła. Już nigdy nie będziesz mogła pójść do nieba. Twoja dusza pogrąży się w bólu i cierpieniu i będziesz błąkać się przez całą wieczność.
Decyzja należy tylko do ciebie."-oznajmiłam podając jej lalkę z czerwoną wstążeczką, obwiązaną wokół szyi.
-Jak to ja mam iść do piekła ?! Piekło to ja przez niego przeżywam, to nie sprawiedliwe!
-Jak nie chcesz, to oddaj lalkę-powiedziałam wyciągając dłoń w jej stronę. Już miała mi oddać, ale się zawahała i nie zrobiła tego. Ona wróciła do rzeczywistości, zresztą ja też. 
Byłam wśród Asakury, Tao i Kyoyama w jednym pokoju, medium patrzyła ma mnie przenikliwym wzrokiem.
-Gdzie byłaś?!-zapytała 
-Nie twój interes-mruknęłam w odpowiedzi, patrząc na nią obojętnie.
-Odpowiesz na pytanie, albo....
-Albo, co ?! Wyślesz mnie do świata duchów, nie bądź śmieszna!
-Hej dziewczyny, spokój-powiedział szatyn z uśmiechem. Itako, rzuciła mu mordercze spojrzenie i wyszła z pokoju, mówić przy okazji na odchodnym:
-Macie się spakować, jutro wyruszamy do Izumo, a tak naprawdę do Osorezan! Tao pokaż jej pokój-rozkazała. Żałosne...
-Chodź Seki-powiedział i pokazał gestem ręki bym za nim poszła.
Weszliśmy po schodach na górę, a potem skręciliśmy w lewo. Tam był mały pokoik z łazienką i balkonem.
-To twój pokój-westchnął 
-Arigato (Dziękuje)-odpowiedziała i chciałam zamknąć drzwi, ale on postawił nie dał mi tego zrobić. 
-Co robiłaś, że Anna się tak wściekła Piekielna Dziewico?-zapytał na wstępie 
-Na niektóre pytanie, nigdy nie pozna się odpowiedzi, a teraz dobranoc-warknęłam wypychając go z pokoju.
Sama poszłam się umyć i przy okazji pomyśleć, nad tym całym gównem, zwącym się życiem. Gdy wyszłam poczułam, że muszę szybko przebrać się w swoje czarne kimono w kwiaty. To znaczyło, że ta dziewczyna zdecydowała się  na zemstę. 
Do pokoju niestety wszedł Yoh
-Co ty robisz ?!-zapytał stojąc jak skamieniały 
-Nie mogę Ci na to odpowiedzieć-rzekłam i zniknęłam w płomieniach.
-Pani wróciłaś ?!-powiedział czarnowłosy chłopka, a ja spojrzałam na niego dziwnie. "Jak to wróciłam?!"
-Powiedział to-stwierdziła czarnowłosa kobieta, patrząc na mnie znacząco.
Stanęłam na przeciwko chłopaka, który miał dzisiaj zakończyć swój żywot, w pewnym sensie mu zazdrościła, że już nie musi użerać się z tą smutną rzeczywistością.
- Yami ni madoishi awarena kage yo.Hito o kizutsuke otoshimete.Tsumi ni oboreshi gou no tama.Ippen shinde miru? ( O żałosne cienie uwiązane w mroku.Twe czyny niosą ludziom ból i cierpienie.Twa dusza kroczy ścieżką grzechu.CZY CHCESZ ZOBACZYĆ ŚMIERĆ? )
Kwiaty z mojej szaty na chwilę zniknęły przenosząc go w otchłanie ciemności.

***
Płynęłam z nim łódką, brunet wyrywał się
-Dlaczego ?! -krzyknął pełen rozpaczy 
-Ta zemsta prowadzi Cię do piekła. Zamknę tą nienawiść w podziemiach-mruknęłam wpływając za bramę...

***
Zastałam śpiącego szatyna w moim pokoju, nie będę go teraz stąd wypieprzać... Sama położyłam się obok i zasnęłam z tysiącem pytań.


***

Beznadzieja, coś z tego wyszło,a le nie tak jak planowałam...

Epilog będzie około 30 rozdziału, to info dla tych, którzy to czytają, jeżeli ktoś w ogóle to czyta...?

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 5

Rozdział 5 

Stał nade mną jakiś chłopak o fioletowych włosach i złotych oczach. W ręku miał Guan-dao, a obok niego był duch chińskiego wojownika.
-To ty próbowałaś zabić mojego wuja ?-zapytał ze sztucznym śmiechem. 
-Nani ?! (Co?!)
-Może coś Ci mówi nazwisko Tao?!-zapytał z kpiną patrząc na mnie, a mi się przypomniało. To było ostatnie zlecenie, po którym ledwo uszłam z życiem. 
Milczałam, nie chciałam tego pamiętać, to wszystko moja wina. Teraz nie miałam na sobie swojego kimona, tylko czarny mundurek i czerwoną chustę. 
-Mówi-mruknęłam 
-Czemu próbowałaś go zabić ?
-Takie było zlecenie, ktoś chciał zemsty-powiedziałam patrząc na niego przelotnie, a ten o czymś, wyraźnie rozmyślał. Nie wiem czemu, zabijałam kiedy ktoś chciał zemsty na innej osobie, która często była grzeszna. 
-Trudno było Cię znaleźć-powiedział 
-Chcesz się na mnie mścić?-zapytałam z arogancją, patrząc na niego chłodno.  
-Nie, ale i tak pójdziesz ze mną-odpowiedział ciągnąc mnie za rękę, ale się wyrwałam.
-Masz mnie nie dotykać i czego chcesz ?!
-Wielki Duch chce się z Tobą widzieć-mruknął 
-Wielki Duch ?!-zapytałam z niedowierzaniem 
-Po jaką cholerę!!!!-dodałam 
-Nie wiem i nie obchodzi mnie to, po prostu masz ze mną iść.
-Dobrze pójdę- warknęłam, nawet nie wiedziałam czemu to robię, może to przez wyrzuty sumienia, że prawie zabiłam jego wuja i zabiłam przy okazji jego ojca, ale to już dawno temu. Pamiętam, że pewna osoba chciała zemsty, ale jak go zabiłam to już nie wiem....
Po paru godzinach marszu doszliśmy do jakiejś posiadłości. Do tego szamana podbiegli jacyś chłopcy i dwie dziewczyny.
- I jak ?-zapytał chłopak identyczny jak Hao, ale miał inny ubiór i krótsze włosy.
-To ona-powiedział ten chłopak co mnie przyprowadził, wskazując na mnie ręką. Popatrzyłam na nich z obojętnością i pustym wyrazem twarzy. 
-Witaj, ty pewnie jesteś Asai-san ?-zapytali na wstępie, pokiwałam twierdząco głową, do mnie podleciał kruk. Trzymał w ręce czerwoną kopertę ze znakiem piekła. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać. Podeszła do mnie jakaś blondynka, wyglądała na medium. Wzięła ode mnie list i zamarła przeglądając jego zawartość.
-Jigoku Shoujo -wyszeptała z przerażeniem. Już kiedyś ktoś tak mnie nazwał, tylko czemu ?
-To na prawdę ona ?!-zapytali chórem szamani , patrząc na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Ni złość, nienawiść czy smutek, tylko strach....
-Ja jestem Yoh Asakura, ta obok Ciebie to Anna Kyoyama, na przeciwko to Len Tao, a reszta to Jun Tao, Horohoro inaczej Trey, Pilica Usui, Lyserg, Choco, Rio , Manta- powiedział z uśmiechem szatyn
-Asakura ?! Masz brata bliźniaka, prawda ?-mruknęłam zadając pytanie retoryczne, a ten pokiwał głową na Tak. Uśmiech zszedł mu z twarzy, ale tylko na chwilę.
-Jak masz na imię ?-zapytała mnie blondynka, w czarnej sukience 
-Seki-odpowiedziałam, ale to nie było moje prawdziwe imię.
"Kłamie"-pomyślała medium.
-Przed podróżą do Dobie, musimy jeszcze wyruszyć do Osorezan-oznajmiła, a ja zabrałam z podłogi moją korespondencje.... 
Uważnie czytałam tekst i odpisałam na nim, wbrew swojej woli, ale tak musiało być. Zaakceptowałam prośbę i dałam krukowi by wysłał to.... 


***

Tak wiem beznadzieja, trudno... -,- 


piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 4

Rozdział 4

Zobaczyłam żelazną dziewicę, mam nadzieję, że nikogo w niej nie ma. Widok krwi znowu by mnie zmusił do morderstwa, a tego nie chciałam. 
Gdy nie zabijałam, to zachowywałam się jak małe, bezbronne dziecko ekscytujące się wszystkim co jest na tym świecie, w szczególności przyrodą.
Odbiegłam od tej metalowej puszki jak najdalej się dało, przypadkowo potknęłam się o wystający korzeń. 
Shimatta znowu zdarłam sobie ponad połowę skóry, ale jakoś trzeba to przeżyć. Miałam już gorsze obrażenia niż to, jakoś dam radę. 
Doszłam do obozu, podeszła do mnie jakaś rudowłosa dziewczyna. W lewej ręce trzymała dynie, a w prawej miotłę. 
-Ohayo, to ty jesteś tą nową?-zapytała z uśmiechem
-Yyyy-odpowiedziałam, zresztą bardzo inteligentnie.
-No musisz nią być, bo nigdy wcześniej Cię tu nie widziałam-powiedziała zamyślona
-Jak to "nowa" ?-zapytałam, może było do dziecinne, ale ona pewnie odpowie mi o co jej chodzi 
-Jesteś nową uczennicą Hao-odpowiedziała z radością, a ja lekko się zdziwiłam na to stwierdzenie.
-Dobra, gdzie jest Asakura-san ?-zapytałam
-W swoim namiocie-powiedziała i poszła sobie, a ja poszłam do tego ich "mistrza", sobie porozmawiać.
Gdy doszłam, ten już na mnie czekał 
-Gdzie byłaś ?-zapytał na wstępie 
-Nigdzie-powiedziałam z udawanym uśmiechem i zaraz zapytałam 
-Co to za plotki, że niby jestem twoją uczennicą ?!
-No chyba nie myślałaś, że nie będziesz się szkoliła w swoim fachu-powiedział patrząc na mnie uważnie. Nie wytrzymałam i dałam mu z liścia w twarz 
-Nie traktuj mnie jak rzeczy, nie wiesz czemu zostałam zabójcą, więc zamknij się i nic już więcej nie mów-powiedziałam z czerwonym błyskiem w oku. O nie znowu się zaczyna, muszę odejść stąd jak najdalej. Ogólnie nie powinnam, żyć wśród ludzi....
 Odeszłam dość daleko od tego przeklętego obozu i przypadkowo wpadałam na kogoś...

***
-Chcesz odkupić swoje grzechy ?-zapytała białowłosa dziewczyna, przez otwierającą się maskę z żelaznej dziewicy. 
-Hai-wyszeptałam cicho, tak strasznie chciałam odkupić swoje winy.
-Wystarczy, że do nas dołączysz-powiedział blondyn, poprawiając swoje okulary
-Całe cierpienie minie-dopowiedziała Meene 
-Widzę, że jesteś dobrą osobą, ale musisz odkupić swoje czyny-powiedziała czerwono oka wychodząc, ze swojego medium.
Była cała we krwi, teraz to już mają przesrane. Wyjęłam pistolet, który zawsze miałam schowany pod kimonem. Miałam strzelić, ale po raz któryś przeszył mnie ten ból. Teraz tylko, był on w okolicach skroni. 
Nie wytrzymałam i nogi  zachwiały się pode mną. Wokół mnie była pustka, a z tych ciemności wyłoniło się lustro. Było w nim moje odbicie, ale ono nie do końca przypominało mnie.
-Czego chcesz ode mnie, do cholery jasnej?
-Ja? Niczego od Ciebie nie chce- odpowiedział jakiś głos.
-Kim jesteś ?
-Jestem... Tobą-powiedziała ów odbicie i wyszło z lustra. Teraz różniła się nieznacznie, kolorem włosów i oczu. Miała czarne włosy i krwiste oczy. W ręce trzymała zakrwawiony nóż i patrzyła na tą krew z radością. 
-Jak to jesteś mną ?! To nie możliwe- wyjąkałam 
-Jestem tą częścią Ciebie o której zapomniałaś, to częścią której się boisz. Ty też pragniesz krwi...-powiedziała z psychopatycznym uśmiechem, przejeżdżając palcami po ostrzu. 
-Nieprawda...Kłamiesz !
-To cud, że jeszcze nad sobą panujesz, ale już niedługo nie będziesz w stanie-stwierdziła złowrogo 
-Czemu ja mam zabijać akurat ludzi?-zapytałam 
-To oni nas skrzywdzili, przypomnij sobie te wszystkie lata-zaczęła się już denerwować, a łeb mi już pękał. Ból był nie do zniesienia... Myślałam, że nie wytrzymam, kiedy ktoś zaczął mną trząść. 
X-laws już nie było, ale na ziemi było napisane MOJĄ krwią 
"Nie martw się, jeszcze wrócimy..."
Osobą, która mnie wybudziła z transu, to nie był Asakura Hao, tylko jakiś chłopak z fioletowymi włosami, dziwnie ułożonymi i złotymi oczyma....



****

Mam dość, to bezsensu ostatnio źle piszę, przynudzam i nie ma to, żadnego sensu ...


czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 3

Rozdział 3

Siedziałam tak dłuższą chwile patrząc w krucze oczy, niedaleko przechodził czarny kot. Tylko, że on był niezwykły, bo miał aż dwa ogony.
Podszedł do mnie trochę bliżej i zaczął się łasić, był prześliczny i miał takie niesamowite oczy... Jedno oko było czerwone, a drugie zielone, w blasku księżyca wyglądało to jeszcze bardziej tajemniczo, niż by wyglądało za dnia...
Nie rozumiałam tego, zwierzęta się mnie nie bały i nigdy nie skrzywdziłam przyrody, a ludzi zabijałam. Co prawda w brew swojej woli, ale jednak  to było dziwne. 
Wstałam szybko i weszłam do namiotu w którym wcześniej leżałam. Siedział tam Asakura i czytał coś.
-Ohayo-powiedziałam z uśmiechem, byłam mu wdzięczna, bo jako pierwszy mi pomógł. Nikt mi nigdy nie pomagał, od tego wypadku, który był moją winą. Na te wspomnienia zawsze chciało mi się płakać, nie potrafiłam tego przed nikim przyznać, a nawet trudno mi to zrobić przed samą sobą.
Usiadłam koło niego na macie, przyglądając się temu co robi. Przerwał czytać i podał mi jakiś owoc. Chyba była do pomarańcza.
-Arigato Hao-kun-powiedziałam szczerze, gdy zostałam zmuszona do pracy seryjnego zabójcy, to jedyne posiłki jakie dostawałam to były dwie miseczki ryżu na dzień.
-"kun"?-zapytał spoglądając na mnie ukradkiem 
-Hai
-Czemu jesteś poszukiwana na całym świecie ?-zapytała
-Nie ważne- mruknęłam, nie chciałam o tym mówić, o tym wszystkim co się stało, zresztą ledwo to pamiętam. Po ostatniej "misji" zostałam prawie zabita przez jakiegoś szamana, którego miałam się pozbyć. Takie miałam zlecenie, nie zrobiłabym tego, ale wtedy straciłam kontrole nad sobą i prawie go zamordowałam.
-Powiesz jak będziesz gotowa-westchnął, pewnie oczekiwała odpowiedzi na jego pytania.
-Jesteś bardzo ciekawy ?-zapytałam ze zrezygnowaniem
-Jak nie chcesz to nie mów-warknął 
-Byłam seryjnym zabójcą-wyszeptałam, wstydząc się tego.
-Aż na skale globalną ?
-Nie twoja sprawa !
Wyszłam ze łzami w oczach z namiotu, kierując się ku pobliskiemu laskowi. Za mną pojawiło się średniowieczne narzędzie tortur....


***

Nie chce mi się dzisiaj już dalej pisać, może coś jutro się ukarze, bo mam świetne pomysły na dalszą cześć, ale na to, to już nic. -,-

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 2

Rozdział 2 

Poczułam, że ktoś mną lekko szturcha, a może raczej potrząsa. Już sama nie wiem, nie pamiętam co się stało, a raczej nie chciałam o tym pamiętać. Jestem pewna, że gdybym nie straciła przytomności to bym jeszcze komuś zrobiła krzywdę, bogu dzięki ten ból miał miejsce i mnie powstrzymał przed kolejnym przelaniem krwi.
Najpierw zrobiłam to ze strachu, ale gdy tylko zobaczyłam krew, to już wiedziałam, że będę chciała jeszcze więcej jej przelewu. 
Ja sama z siebie tego nie chcę, to wszystko ICH wina, to przez nich stałam się maszyną zdolną jedynie do zabijania, co mi z tego, jak przeze mnie zginęła moja najbliższa rodzina, a tak naprawdę jedyna...
Otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam. Nie było to najlepsze posunięcie, bo musiało mi się znowu w głowie zakręcić, ale nie upadłam, tylko dalej siedziałam.
Spojrzałam na osobę, która mnie obudziła, był nią Asakura we własnej osobie. 
Nie dobrze, to ja zaatakowałam jednego z jego ludzi, ale nie chciałam nikomu zrobić krzywdy i tak mam szczęście, że udało mi się powstrzymać przed tym, co mogłam zrobić. 
Zabić tych wszystkich ludzi byłam w stanie, nawet bez ducha stróża i to mnie przerażało. Z tego powodu nigdy nie miałam przyjaciół, a przez niektórych ludzi zostałam wykorzystana jak maszyna do zabijania, lub po prostu morderca. Zostałam do tego zmuszona, po tym jak moja rodzina zginęła, zresztą przeze mnie. Gdybym nie puściła mojej małej Onee-chan, to by nie zdarzył się ten wypadek, matka później nie popełniła by samobójstwa i tata też by żył, a teraz oni nie żyją i to z mojej winy...!
Nasz spojrzenia się spotkały. Jego było puste i podejrzliwe, a moje nieobecne. Patrzył na mnie, tak jakby miał mi zaraz coś zrobić, ale tak się nie stało.
-Czemu go za atakowałaś ?-zapytał na wstępie 
-Przepraszam, ja nie chciałam. To nie moja wina-wyjąkałam 
-To niby czyja ?!-teraz to już się zdenerwował i nie powstrzymywał dalej złości
-Ja nie wiem - wyszeptałam przez łzy, ja na prawdę nie chciałam tego zrobić.
-Atakujesz tak jakbyś była mordercą -zauważył chłopak i zresztą słusznie 
-Bo jestem...
-Od jak dawana ?
-Nie wiem, naprawdę -powiedziałam, a on uniósł jedną brew ze zdziwienia, patrząc na mnie jak na wariatkę.
-To ja już pójdę i nie będę sprawiać kłopotów -powiedziałam próbując wyjść, ale ona złapał mnie za rękę i pociągnął ku sobie 
-Jak na razie nasz zostać! -oznajmił bez sprzeciwu 
-Ty nic nie rozumiesz! Ja nie mogę zostać! Jak zostanę to ...-zawsze musiałam dodać "ale", jednak to było dla ich dobra.
-Co "ale"?!
-Nie ważne, proszę nie interesuj się tym -powiedziałam ze smutkiem, sama nie znałam przyczyn czemu tak się dzieję. Dlaczego nie mogę być chodź raz szczęśliwa ?! No fakt w życiu nie ma szczęśliwych zakończeń ...
Wyszłam z namiotu, była pełnia księżyca. Czarny kruk usiadł mi na przedramieniu. Bardzo lubiłam te ptaki, były takie mroczne w swej naturze, ale ja w ich oczach potrafiłam wiele zobaczyć. Czasami nawet przyszłość, ale tym razem jedyne co widziałam to ostrze splamione krwią, co oznaczało kolejne nieszczęście...
Nigdy się nie uwolnię od tej klątwy, zawsze już będę cierpieć, ale jak widać los takie przygotował mi przeznaczenie, wyryte krwią na skale...

***

Mam nadzieję, że się podobało. Może jednak nie usunę ?...

Czekam na komentarze 

Pozdrawiam 

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 1

Rozdział 1

Co się dzieje wokoło, tego sama nie wiem. Próbowałam otworzyć oczy, ale skończyło to się przeraźliwym bólem na całym ciele. 
Co mnie teraz czeka, tego nie wie nikt. Sztorm ucichł, a ciepło od ognia zgasło. Słyszę czyjeś kroki na piasku.
Ktoś wziął mnie na ręce, ale czemu ?
Chyba nie wie na co się pisze, nikt nie może przebywać koło mnie, by się nie narażać  na tragiczną śmierć...
Słyszę głos tej osoby i chyba jest szamanem, zawsze widziałam duchy, ale nie próbowałam czegoś więcej niż rozmowa. Nie wiem czy nie jestem szamanem, albo medium lub doshi, ale mi to nie przeszkadza, bo mam dwa tysiące lepszych problemów od tych.
Coś się dziwnego znowu stało, poczułam znowu ogień i ...
Właśnie i... , kompletnie nie wiem, co się dzieje. Nie mogę się ruszyć, otworzyć  oczu choćby na sekundę otworzyć, by wiedzieć w jakiej sytuacji się znajduje, dalej do ucieczki nic mi nie jest potrzebne, a teraz jestem zdana na łaskę tego świata, zresztą tak jak zwykle.


****
W końcu otworzyłam te przeklęte oczy i zobaczyłam jakiegoś chłopaka klęczącego nade mną...
Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, mieszającym się z pogardą i kpiną . 
-Gdzie ja jestem i kim ty jesteś ?-zapytałam na wstępie, tak jak każdy normalny człowiek. Tylko, że ja nie jestem normalna, a moja niewinność to tylko pozór, dla ogółu .
-Jak na razie nie powinno mieć to dla ciebie żadnego znaczenia...-mruknął, ale mu przerwałam 
-A jednak ma-powiedziałam 
-No jeżeli tak to jestem Hao Asakura, ty ?
-Ja nie wiem-zaczęłam się jąkać, przez te wszystkie lata co ze mnie zrobili, oprócz maszyny do zabijania to nic.
-Jak to nie wiesz ?!-zapytał patrząc na mnie z malowanym się zdziwieniem 
-Po prostu nie wiem-szepnęłam, nawet mnie załamał ten fakt 
-A nazwisko jakieś masz ?
-Tak. Pamiętam, że nazywam się Asai 
-Musisz mieć jakieś imię. Uważam, że najstosowniejsze będzie Seki
-Dobrze-zgodziłam się
Próbowałam wstać , ale mi się nie udało. Co za przeklęte ciało, pomyśleć , że coś takiego mogło się stać. Nie pamiętam skąd mam taką niesprawność, przeniosłam wzrok na swoje buty, w których zawsze był ukryty nóż....
Udało mi się wstać, w końcu...
Wyszłam z tego namiotu, a tam ktoś złapał mnie za włosy. Co robić ? Teraz odruchowo wyjęłam nóż z buta i rzuciłam nim w napastnika .
Co ja znowu do cholery jasnej zrobiłam ?! Dlaczego nie mogę reagować normalnie ?!
Trafiłam centralnie w brzuch , jakiegoś chłopaka. Ta krew, znowu ...! 
Jednocześnie przeraża mnie ten widok, a z drugiej strony podoba mi się. Przerażający ból przeszył mnie, złapałam się za głowę i musiałam upaść i na kolana.
Do tej osoby, którą za atakowałam podbiegł Asakura i mu pomógł. Nie chciałam, znowu krzywdzić, ale to było silniejsze ode mnie, niezależne .... 
Musiałam stracić przytomność, bo dalej nic nie pamiętałam .


***

Mało wiem, ale zawsze coś. Po za tym, pewnie i tak skasuję tego bloga, albo zawieszę ...



piątek, 8 listopada 2013

Prolog

Prolog

Chcę się obudzić z tego ciągłego koszmaru zwanego życiem. Patrzę i widzę ból, nie mogę spojrzeć na swoje ręce splamione krwią swoją i czyjąś. 
Codziennie w lustrze widzę morderczynie pragnącą przelewu krwi, starałam się to powstrzymać, ale nigdy mi się nie udało. 
Jestem jak maszyna do zabijania, ale mam wyrzuty. Niszczy mnie to od środka i zarówno od zewnątrz. Wydaję się serdeczna i miła, ale to tylko pozór. 
Stałam się tą maszyną, nie wiedząc co robię na początku, ale teraz mam tego świadomość, a i tak nie mogę przestać. 
Wolność czerwienią pokrywa ręce me, uciekłam od nich ranna i błagał o litość, ale ból przywołał innych chętnych do zadania kolejnej dawki. 
Uciekałam bez siły, ale oni za plecami byli. Miałam tylko nadzieję i otwarte drzwi, upadłam na kolana i walczyłam do rana. Nawet nie wiedziałam, że jestem w sobie taka zła. 
Tą nienawiść do siebie i ludzi podsycałam latami i ona przejęła nade mną władzę. Już wiem, że nigdy się nie uwolnię od tego nie ucieknę.
Czuje się jak mała, szklana figurka, gdy Ci się nie spodoba i machniesz mocniej ręką to zbijesz mnie na tysiąc różnych kawałków, ale zawsze można się szkłem cierpienia skaleczyć. 
Kiedyś miałam rodzinę i dla niej żyłam wiedząc jaka tak na prawdę jestem, to był mój jedyny sens w życiu. Dbać o ich dobro i nie dopuścić zła. Moja młodsza siostra zginęła w wypadku samochodowym, matka nie wytrzymała i popełniła samobójstwo, a ojciec...
Ojciec przeze mnie zginął, zatracił się we własnych smutkach i nie wytrzymał, a ja mu nie pomogłam...  Już nigdy nie odkupię swoich grzechów. Próbowałam wielokrotnie umrzeć, ale to nic nie dało.
Teraz leżę sama na plaży, słysząc w oddali szum morza, ale już wiem, że zbliża się sztorm. Nie wiem gdzie jestem, a burza nadchodzi. 
Z oddali słychać pioruny, już pierwszy w wodę uderzył. Nie mam znowu nad sobą kontroli, nie mogę się podnieść. Czuję się jak ducha zamknięta w martwej lalce sterowaną na sznurkach jak marionetka przez życie. 
Życie, którego nigdy nie chciałam mieć, teraz już wszystko stracone. Jedyne co mi zostało, to smażyć się w czeluściach piekła.
Otchłani pustki i bólu, bez możliwości powrotu. 
Kolejny trzask grzmotu, czuję wokół mnie ciepło... To pewnie ogień, czyli czas  mój już nadszedł. Wiedziałam, że śmierć jest nieunikniona, ale teraz zaznam spokoju i już nie wyrząde więcej zła nikomu...
Usłyszałam jakby czyjś głos, ale to pewnie omamy... Nie czułam już tego przeraźliwego ciepła, coś się musiało stać, ale ja nie mogłam otworzyć oczu, próbowałam, ale się nie dało. Żadną częścią ciała.
Co się stało i co się ma stać ...?