Rozdział 2
Poczułam, że ktoś mną lekko szturcha, a może raczej potrząsa. Już sama nie wiem, nie pamiętam co się stało, a raczej nie chciałam o tym pamiętać. Jestem pewna, że gdybym nie straciła przytomności to bym jeszcze komuś zrobiła krzywdę, bogu dzięki ten ból miał miejsce i mnie powstrzymał przed kolejnym przelaniem krwi.
Najpierw zrobiłam to ze strachu, ale gdy tylko zobaczyłam krew, to już wiedziałam, że będę chciała jeszcze więcej jej przelewu.
Ja sama z siebie tego nie chcę, to wszystko ICH wina, to przez nich stałam się maszyną zdolną jedynie do zabijania, co mi z tego, jak przeze mnie zginęła moja najbliższa rodzina, a tak naprawdę jedyna...
Otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam. Nie było to najlepsze posunięcie, bo musiało mi się znowu w głowie zakręcić, ale nie upadłam, tylko dalej siedziałam.
Spojrzałam na osobę, która mnie obudziła, był nią Asakura we własnej osobie.
Nie dobrze, to ja zaatakowałam jednego z jego ludzi, ale nie chciałam nikomu zrobić krzywdy i tak mam szczęście, że udało mi się powstrzymać przed tym, co mogłam zrobić.
Zabić tych wszystkich ludzi byłam w stanie, nawet bez ducha stróża i to mnie przerażało. Z tego powodu nigdy nie miałam przyjaciół, a przez niektórych ludzi zostałam wykorzystana jak maszyna do zabijania, lub po prostu morderca. Zostałam do tego zmuszona, po tym jak moja rodzina zginęła, zresztą przeze mnie. Gdybym nie puściła mojej małej Onee-chan, to by nie zdarzył się ten wypadek, matka później nie popełniła by samobójstwa i tata też by żył, a teraz oni nie żyją i to z mojej winy...!
Nasz spojrzenia się spotkały. Jego było puste i podejrzliwe, a moje nieobecne. Patrzył na mnie, tak jakby miał mi zaraz coś zrobić, ale tak się nie stało.
-Czemu go za atakowałaś ?-zapytał na wstępie
-Przepraszam, ja nie chciałam. To nie moja wina-wyjąkałam
-To niby czyja ?!-teraz to już się zdenerwował i nie powstrzymywał dalej złości
-Ja nie wiem - wyszeptałam przez łzy, ja na prawdę nie chciałam tego zrobić.
-Atakujesz tak jakbyś była mordercą -zauważył chłopak i zresztą słusznie
-Bo jestem...
-Od jak dawana ?
-Nie wiem, naprawdę -powiedziałam, a on uniósł jedną brew ze zdziwienia, patrząc na mnie jak na wariatkę.
-To ja już pójdę i nie będę sprawiać kłopotów -powiedziałam próbując wyjść, ale ona złapał mnie za rękę i pociągnął ku sobie
-Jak na razie nasz zostać! -oznajmił bez sprzeciwu
-Ty nic nie rozumiesz! Ja nie mogę zostać! Jak zostanę to ...-zawsze musiałam dodać "ale", jednak to było dla ich dobra.
-Co "ale"?!
-Nie ważne, proszę nie interesuj się tym -powiedziałam ze smutkiem, sama nie znałam przyczyn czemu tak się dzieję. Dlaczego nie mogę być chodź raz szczęśliwa ?! No fakt w życiu nie ma szczęśliwych zakończeń ...
Wyszłam z namiotu, była pełnia księżyca. Czarny kruk usiadł mi na przedramieniu. Bardzo lubiłam te ptaki, były takie mroczne w swej naturze, ale ja w ich oczach potrafiłam wiele zobaczyć. Czasami nawet przyszłość, ale tym razem jedyne co widziałam to ostrze splamione krwią, co oznaczało kolejne nieszczęście...
Nigdy się nie uwolnię od tej klątwy, zawsze już będę cierpieć, ale jak widać los takie przygotował mi przeznaczenie, wyryte krwią na skale...
Oj podoba się, podoba ;)
OdpowiedzUsuńHaoś <3
Ładna kreacja bohaterki.
Trochę literówek było, ale każdemu się zdarzają.
Takie najbardziej "rażące" błędy to:
za atakowałam -> zaatakowałam (ma być razem, a ty robisz przerwę za każdym razem )
Poza tym troszkę składnia leży gdzieniegdzie. Staraj się skracać zdania, kropką, a nie dawać przecinki.
Poza tym, pięknie!
Pozdrawiam :)
Kruki *O* Kojarzy mi się z --------> Uchiha Itachi :3
OdpowiedzUsuńNo i jest Haoś ^^
Innymi słowy do jednego rozdziału włożyłaś moje dwie ulubione postacie :D
Ciekawi mnie co będzie dalej, więc spróbuj tylko usunąć, a znajdę cię i pobawię się jak główna bohaterka =.=
Nie wiedziałam, że ktoś wie w ogóle cokolwiek o tym blogu, ale mniejsza....
UsuńBardzo mi miło, że zajrzałaś i na dodatek skomentowałaś, po tym co napisałaś na pewno nie usunę ^^