piątek, 8 listopada 2013

Prolog

Prolog

Chcę się obudzić z tego ciągłego koszmaru zwanego życiem. Patrzę i widzę ból, nie mogę spojrzeć na swoje ręce splamione krwią swoją i czyjąś. 
Codziennie w lustrze widzę morderczynie pragnącą przelewu krwi, starałam się to powstrzymać, ale nigdy mi się nie udało. 
Jestem jak maszyna do zabijania, ale mam wyrzuty. Niszczy mnie to od środka i zarówno od zewnątrz. Wydaję się serdeczna i miła, ale to tylko pozór. 
Stałam się tą maszyną, nie wiedząc co robię na początku, ale teraz mam tego świadomość, a i tak nie mogę przestać. 
Wolność czerwienią pokrywa ręce me, uciekłam od nich ranna i błagał o litość, ale ból przywołał innych chętnych do zadania kolejnej dawki. 
Uciekałam bez siły, ale oni za plecami byli. Miałam tylko nadzieję i otwarte drzwi, upadłam na kolana i walczyłam do rana. Nawet nie wiedziałam, że jestem w sobie taka zła. 
Tą nienawiść do siebie i ludzi podsycałam latami i ona przejęła nade mną władzę. Już wiem, że nigdy się nie uwolnię od tego nie ucieknę.
Czuje się jak mała, szklana figurka, gdy Ci się nie spodoba i machniesz mocniej ręką to zbijesz mnie na tysiąc różnych kawałków, ale zawsze można się szkłem cierpienia skaleczyć. 
Kiedyś miałam rodzinę i dla niej żyłam wiedząc jaka tak na prawdę jestem, to był mój jedyny sens w życiu. Dbać o ich dobro i nie dopuścić zła. Moja młodsza siostra zginęła w wypadku samochodowym, matka nie wytrzymała i popełniła samobójstwo, a ojciec...
Ojciec przeze mnie zginął, zatracił się we własnych smutkach i nie wytrzymał, a ja mu nie pomogłam...  Już nigdy nie odkupię swoich grzechów. Próbowałam wielokrotnie umrzeć, ale to nic nie dało.
Teraz leżę sama na plaży, słysząc w oddali szum morza, ale już wiem, że zbliża się sztorm. Nie wiem gdzie jestem, a burza nadchodzi. 
Z oddali słychać pioruny, już pierwszy w wodę uderzył. Nie mam znowu nad sobą kontroli, nie mogę się podnieść. Czuję się jak ducha zamknięta w martwej lalce sterowaną na sznurkach jak marionetka przez życie. 
Życie, którego nigdy nie chciałam mieć, teraz już wszystko stracone. Jedyne co mi zostało, to smażyć się w czeluściach piekła.
Otchłani pustki i bólu, bez możliwości powrotu. 
Kolejny trzask grzmotu, czuję wokół mnie ciepło... To pewnie ogień, czyli czas  mój już nadszedł. Wiedziałam, że śmierć jest nieunikniona, ale teraz zaznam spokoju i już nie wyrząde więcej zła nikomu...
Usłyszałam jakby czyjś głos, ale to pewnie omamy... Nie czułam już tego przeraźliwego ciepła, coś się musiało stać, ale ja nie mogłam otworzyć oczu, próbowałam, ale się nie dało. Żadną częścią ciała.
Co się stało i co się ma stać ...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz