-Yoh- położyłam mu rękę na ramieniu. Jego wzrok, był przesiąknięty złością. Nigdy, przenigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Nienawidzę ich -mruknął pod nosem, aż się zdziwiłam. Nie spodziewałam się, że od niego coś takiego usłyszę. Co się z nim stało ?
-Wiem ja też-odpowiedziałam. Jednak po chwili zapytałam.
-Czego ode mnie chce Wielki Duch ?
-Nie wiem, ale musimy już iść-rzucił, ale jeszcze raz spojrzał mi w oczy, po chwili przeprosił i uśmiechnął się do mnie.
-Za co mnie przepraszasz ?
-Za to, że Cię nie pomogłem. Nienawidzę ich, jak mogli mnie po raz drugi okłamać i skrzywdzić to samo z tobą-z jego oczu pociekły łzy bezsilności. Widziałam to i czułam jego nienawiść do rodziny, przez chwilę zastanawiałam się czy ....
"Nie, nie mogę tego zrobić. Mnie już zemsta zgubiła"-pomyślałam szybko, na swoje wcześniejsze rozważania. Nie mogę tego zrobić, stanie się taki jak ja.
-Chodźmy-rzucił do mnie i razem poszliśmy...
*****
Po 20 minutach byliśmy na dole, a ja teleportowałam nas do jego posiadłości. Tam czekał na mnie Tao, ale jego rodzina (Asakury) nie odważyła się przyjść jak widzę. Zbyt się pewnie bali, żałosne... Wcześniej to się mnie pozbyli, a teraz ? Teraz nawet nie są w stanie przyjść.
-Mamy samolot w pobliżu-mruknął Ren, spojrzawszy na mnie. Pewnie ma do mnie jakąś urazę, że mu ojca zabiłam i wuja próbowałam, ale takie zlecenie. Nikogo to nie obchodziło, że zostałam do tego zmuszona, ale po co mam się użalać ? Już przecież dawno wyzbyłam się uczuć, więc teraz też będę potrafiła.
-Sokka (rozumiem)-powiedział młodszy Asakura, widziałam, że nie jest szczery. To było takie sztuczne...
W sumie wcale nie chciałam lecieć jakąś kupą złomu.
-Panienko-zaczął Wanyuudou-Możesz podróżować w taki sposób, w jaki powinnaś-oznajmił, a ja uniosłam na początku jedną brew ze zdziwienia do góry, a przede mną był wóz. Przypomniałam sobie, że Wanyuudou był nazywany Piekielnym Kołem, więc dzięki niemu mogłam podróżować, kiedy wyrok o zemście już zapadł.
-Dobrze-zgodziłam się, ale Len mnie powstrzymał przed tym.
-Zostaw ją, ona ma z nami dotrzeć do Dobie-warknął fioletowłosy.
-Musisz mieć nienawiść w sercu, jeżeli go widzisz-mruknęłam pod nosem.
- I mam, ale to nie twój interes-odpowiedział akcentują przedostatni wyraz, zrozumiałam aż za dobrze o co mu chodzi.
****
Po godzinie lotu, Yoh zasnął, w sumie nie dziwię mu się. Źle się trochę czuję, ponieważ powinnam obserwować osobę, której dałam lalkę. Cholera...
Podniosłam wzrok, który napotkał się ze wzrokiem Lene. Bacznie mnie obserwował od pewnego czasu.
-Czemu chciałaś wtedy zabić mojego wuja i zabiłaś mi ojca ?
-Nie chciałam, ja musiałam-odpowiedziałam w pomruku.
-Możesz....-nie dałam mu dokończyć
-Nie mogę i nie powiem Tobie-tym razem ja warknęłam, nie chcę z nim o tym rozmawaić, to nie jest jego sprawa.
*****
Jeszcze czterey rozdziały i nareszcie Epilog >,<
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń